Recenzja gry PS4

Persona 5 Strikers (2020)
Daisuke Kanada
Mumon Usuda
Jun Fukuyama

Skradzione pragnienia

Grudniowy pokaz "Persona 5 Strikers" wyjątkowo zaostrzył mój apetyt na pełną wersję najnowszego dziecka Atlusa. Rozbuchanym oczekiwaniom z pewnością pomógł fakt, iż Omega Force zaledwie kilka
"Persona 5 Strikers" - recenzja
Grudniowy pokaz "Persona 5 Strikers" wyjątkowo zaostrzył mój apetyt na pełną wersję najnowszego dziecka Atlusa. Rozbuchanym oczekiwaniom z pewnością pomógł fakt, iż Omega Force zaledwie kilka miesięcy temu wypuściło zadziwiająco dobre i spójne "Hyrule Warriors: Age of Calamity". Premiera musou z "Persony" utwierdziła mnie w przekonaniu, że pod odpowiednią pieczą i przy okazaniu odrobiny zainteresowania swoją marką, Omega Force jest w stanie stworzyć wybitny i zapadający w pamięć tytuł. Zapomnijcie o koszmarkach bazujących na Waszych ulubionych seriach anime. Przed Wami jedna z najlepszych gier w swoim gatunku.



Nadchodząca katastrofa łakomie wyciągająca łapska w kierunku ludzkich pragnień sprawia, że przyjaciele znani z "Persony 5" znów zwierają szyki. Tym razem skala wydarzeń wykracza poza granice Tokio, zmuszając bohaterów do opuszczenia wygodnych i ciepłych pieleszy Café Leblanc i przesiadki do zdezelowanego kampera. Szybka z założenia podróż będzie obfitowała w wyzwania, których Joker i spółka zdecydowanie się nie spodziewali. Po raz kolejny będą musieli mierzyć się ze złem wykraczającym poza ludzkie postrzeganie. Japonia uciśniona przez złych Monarchów potrzebuje ratunku i tylko nasza ekipa może zaradzić katastrofie.

Jeśli mieliście do czynienia z "Personą 5" albo jej wersją Royal, to podchodząc do "Persona 5 Strikers", będziecie czuć się jak ryba w wodzie. Zaskakujące jest to, jak naturalnie gra spod znaku musou wpisuje się w schematy wypracowane przez oryginalne gry. Kluczem do sukcesu jest przede wszystkim fantastyczna fabuła, ponownie stawiająca na interakcje między bohaterami. Ekipa z wesołego kampera odwiedzi najbardziej znane miejscówki w Japonii, zachwyci się lokalnymi zabytkami, a także skorzysta ze specjałów gastronomicznych charakterystycznych dla danego regionu. To już nie suche i mechaniczne przeklikiwanie się między misjami, ale inteligentnie i sprawnie rozpisana opowieść mogąca śmiało konkurować z regularnymi grami spod znaku Shin Megami Tensei.



I o ile sam tytuł nie jest fabularnie powiązany z "dużą" odsłoną "Persony", bo zmierza w zupełnie nową stronę, o tyle nie wyobrażam sobie podejścia do tej gry bez wcześniejszego zapoznania się chociażby z podstawową wersją "piątki". To już nawet nie kwestia straty kilku smaczków, ale przede wszystkim utrata wspaniałego tła fabularnego uzasadniającego takie, a nie inne poczynania bohaterów.

"Persona 5 Strikers" zachowuje idealną równowagę między prowadzeniem fabuły a elementami musou. Jakiekolwiek narzekanie, że to kolejna gra z cyklu "zabij milion mobków i wygraj planszę" mija się zupełnie z celem. Owszem, walki są w tej grze istotne, ale nie stanowią sedna rozgrywki. Podobnie jak w oryginale będziemy przekradać się za plecami przeciwników, rozwiązywać proste zagadki i snuć się po wykręconych labiryntach korytarzy, by sprać tyłek władcom tajemniczych Więzień. A żeby to zrobić, nie wystarczy po prostu mashować przycisków odpowiedzialnych za atak. Mając w arsenale dziesiątki Person, ponownie będziemy szukać słabości przeciwników, przełączać się między najlepszymi umiejętnościami i sprytnie lawirować wśród ataków, by wreszcie przystąpić do masowego łojenia obnażonych adwersarzy. 



W tym wszystkim zdecydowanie bliżej grze do rpg akcji niż typowego musou. Przez blisko czterdzieści godzin rozgrywki ani razu nie poczułam charakterystycznego dla gatunku zmęczenia palców. Tak umiejętne przeplatanie akcji z dialogami sprawiło, że nawet wykonywanie mało innowacyjnych zadań pobocznych sprawiło mi dużą frajdę. A warto się nad nimi pochylić, gdyż odblokowują one nowy arsenał, Persony oraz umiejętności grupowe dla postaci. Tym razem nie nabijamy punktów znajomości z konkretnymi bohaterami, ale celujemy w siłę przyjaźni całej ekipy. Kolejne poziomy przyniosą możliwość podbijania statystyk, zbierania większej ilości mamony, regeneracji zdrowia oraz chociażby polepszenia umiejętności kucharskich.

Uproszczeniu uległ też system fuzji Person. Ich poziom nie zależy już od zaangażowania w konkretne arkana Tarota. Kolejne zwycięstwa przyniosą specjalne punkty, dzięki którym będziemy mogli podbić poziom nawet najrzadziej używanych potworków. Nie negocjujemy też z Personami spotkanymi w terenie. Ot, liczymy na to, że "wypadną" nam po prostu po walce. Po odpowiednim dopakowaniu szajki Złodziei Serc Persony będą się sypać jak z kapelusza, a stworzenie tej optymalnej kombinacji umiejętności będzie jak pstryknięcie palcem. 



Warto tu też wspomnieć, że "Persona 5 Strikers" jako kolejna gra z serii ponownie staje się przede wszystkim komentarzem do otaczającej nas rzeczywistości. Wygórowane oczekiwania społeczeństwa, presja ze strony rówieśników, eksperymenty genetyczne – to tylko kilka zjawisk, z którymi boryka się szajka Jokera. Poważne tony przeplatają się tu ze slapstickowym humorem, który mimo wszystko nie wywołuje w graczu zażenowania, służy bowiem przede wszystkim rozładowaniu napięcia.

Pozytywnym zaskoczeniem są też nawiązania do innych dzieł popkultury japońskiej. Poza i design jednego z bossów do złudzenia przypominały Dio z "JoJo's Bizarre Adventure", w innym miejscu zaś wyraźnie czuć było inspirację serią "Forbidden Siren". A to tylko wierzchołek góry lodowej.



"Persona 5 Strikers" odkrywa gatunek musou na nowo. Wymieszanie w wielkim kotle dzikiej bijatyki oraz intrygującej historii zaowocowało wyśmienitym daniem końcowym tworzącym nową jakość i stojącym de facto na przekór stwierdzeniom, że "się tylko chodzi i bije". To zdecydowanie pozycja obowiązkowa na tegorocznej mapie premier każdego mangoentuzjasty.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones